Link do artykułu opublikowanego w Shaumbra Magazine w języku angielskim znajduje się tutaj.
Objęcie Smoka: Z popiołów do wolności
Autor: Natalia Cisowska
Nie tak dawno temu moje życie było kompletnym chaosem. Choć na zewnątrz wydawało się idealne, byłam albo w depresji, albo biegałam jak chomik w kołowrotku, nie mogąc znaleźć wyjścia z tych stanów. Aż pewnego dnia poczułam głębokie wewnętrzne wezwanie, by wziąć udział w warsztacie. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać – po prostu coś we mnie było do niego nieodparcie przyciągane. W ten sposób poznałam Gregora, który prowadził warsztat o połączeniu się ze sobą poprzez naturę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to doświadczenie odmieni moje życie na zawsze.
Podczas warsztatu spotkałam części siebie, które zakopałam pod warstwami traum i dawnych ran. Do tamtej pory nikomu nie ufałam i ukrywałam się przed światem, bojąc się ponownego zranienia.
Miałam również możliwość doświadczenia sesji indywidualnej z Gregorem, która głęboko mnie poruszyła. Po raz pierwszy poczułam się naprawdę bezpiecznie – jakbym została delikatnie otulona miękkim kokonem. Poczułam ciepło i miłość wypływające z mojego wnętrza. Coś głębokiego wewnątrz mnie zostało poruszone, przebudzone. W końcu mogłam odpuścić, wyjść z trybu przetrwania i po prostu… odpocząć.
Następnego dnia czułam się jak feniks powstający z popiołów.
A potem wydarzyło się coś jeszcze bardziej nieoczekiwanego – zakochaliśmy się. Żadne z nas się tego nie spodziewało. To po prostu wydarzyło się całkowicie naturalnie, jak rozwijanie się kwiatu, gdy przychodzi właściwy czas.
Dzięki Gregorowi natrafiłam na Crimson Circle, a potem na Althara – Kryształowego Smoka channelowanego przez Joachima Wolfframa. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam o Smokach, choć w tamtym momencie, był to tylko kolejny koncept.
Aż pewnego dnia wszystko się zmieniło.
Nie czułam się najlepiej, a mój ukochany partner zaproponował, że wesprze mnie w sesji zdalnej. Wtedy dzieliło nas ponad osiemset kilometrów, ale połączenie między nami było głębokie. Jego Obecność otuliła mnie jak w ciepłym objęciu, a ja pozwoliłam sobie się temu poddać.
I wtedy, nagle i niespodziewanie, pojawił się Smok. Wparował w moją głowę. To było gwałtowne lądowanie. Bolało. Ale musiało tak być. Inaczej nie przebiłby się przez hałas mojego umysłu.
Byłam oszołomiona i pod wrażeniem. Do tamtego momentu nie miałam pojęcia, że mam własnego Smoka. Ale On cały czas tam był i cierpliwie czekał. Wcześniej po prostu nie byłam gotowa, by Go dostrzec.
Od tego dnia mój Smok stał się moim towarzyszem – zawsze obecny, zawsze blisko mnie.
W tamtym czasie mieszkałam w zatłoczonym mieście, pracując w korporacyjnym świecie IT. Parłam do przodu, by budować karierę, pochłonięta niekończącym się wyścigiem. Na zewnątrz moje życie wydawało się być pełne sukcesu – ludzie podziwiali moją niezależność, to, jak dobrze sobie radzę. Ale w środku czułam się niepewnie, jakbym nigdy nie miała naprawdę twardego gruntu pod nogami. Wciąż towarzyszył mi niepokój i poczucie, że bez względu na to, co robiłam, wciąż czegoś mi brakowało – czegoś poza moim zasięgiem.
Kiedy zaczęłam pogłębiać połączenie ze sobą, moje samopoczucie nie poprawiło się. Wręcz przeciwnie. Praca stała się nie do zniesienia. Każdy dzień ciążył mi coraz bardziej. Miasto zamieniło się w klatkę. Hałas i beton przytłaczał mnie. Czułam się uwięziona w życiu, które przestało być tym, co naprawdę moje.
W miarę upływu czasu coś się we mnie nieustannie pojawiało. Ilekroć byłam obecna tu i teraz, otoczona naturą, widziałam mojego Smoka spalającego wszystko dookoła. Ogień pochłaniał wszystko w zasięgu wzroku. To mnie przerażało. Nie rozumiałam. Dlaczego On to robi? Dlaczego moje życie się rozpada? Nawet ludzie, którzy kiedyś byli mi bliscy, stali się mi kompletnie obcy. Już nie potrafiłam znaleźć z nimi wspólnego języka.
Aż pewnego dnia miałam dosyć. Nigdy więcej.
Nie mogłam dalej żyć tym „starym” życiem – niekończącą się rutyną każdego dnia, bezsensowną pracą. Mój umysł krzyczał: Co ty robisz? To nieodpowiedzialne rzucać pracę! Zobaczysz teraz swoją nędzę! Nie masz żadnego planu! Co, jeśli ci się nie uda?! Ale pod tym strachem było coś głębszego. Wiedzenie. Cicha, niezachwiana obecność wewnątrz mnie.
Podjęłam więc decyzję, by zostawić wszystko za sobą i skoczyć w nieznane.
Następnego dnia złożyłam wypowiedzenie. Nie dlatego, że miałam jasny plan. Nie dlatego, że wiedziałam, co przyniesie przyszłość. Ale dlatego, że coś większego mnie wzywało – coś, czego nie mogłam już dłużej ignorować. To nie była ucieczka od starego życia, ale krok naprzód w coś nowego. Coś, co czułam, że jest autentyczne.
I wiedziałam, bez potrzeby wyjaśniania czy uzasadniania, że Słowenia to miejsce dla mnie – miejsce, w którym mogę być z Gregorem, otulona jego miłością i inspiracją, zanurzona w objęciach natury i kojącej obecności tej krainy. Towarzyszyło mi niewypowiedziane poczucie lekkości, tak jakby cała energia łagodnie mnie wspierała. To wszystko rezonowało ze mną w sposób, którego nie potrafię wyrazić słowami.
Strach wciąż się pojawiał, ale w cichych przerwach między oddechami czułam coś innego – ukojenie. To było jak głębokie poczucie spokoju, obecne w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczałam.
Wtedy ponownie spotkałam mojego Smoka, który spalał wszystko dookoła. Jednak tym razem byłam tam z Nim, wyzwolona i wolna, lecąc razem w przestworzach. To stało się pełne radości. I w tamtym momencie zrozumiałam.
On nie niszczył mojego życia. On oczyszczał drogę, spalając wszystko, co już mi nie służyło, robiąc miejsce na coś nowego.
Półtora miesiąca później dotarłam do Słowenii. Podróżując w kierunku Lublany, ogarnęło mnie głębokie uczucie spokoju, obejmujące mnie jak kokon. Kiedy zamknęłam oczy i wsłuchałam się w siebie, ujrzałam mojego Smoka śpiącego przy kominku, całkowicie zrelaksowanego. Ach… taki On jest naprawdę. Delikatnym i życzliwym towarzyszem, zawsze przy moim boku.
Teraz, gdy mój Smok znów się budzi, by zmieść to, co gotowe do uwolnienia, nie stawiam już oporu. Proces ten przebiega łagodniej. Wątpliwości i obawy nadal się pojawiają, ale przyjmuję je z miłością i pełną akceptacją, ponieważ nie mają już nade mną władzy.
Zamykam oczy, biorę głęboki oddech i wracam do wiedzenia wewnątrz mnie.
Wszystko jest dobrze w całym stworzeniu.
Nie muszę niczego nikomu udowadniać, nawet sobie.
Jestem tutaj, aby być.
I to… jest wystarczające.


